
15.08.2017 – trening z palem na plaży w Jantarze
Rzuciłam buty w kąt przy głównym wejściu i pobiegłam brzegiem 5 minut w ramach rozgrzewki. Potem dogrzałam stawy i trochę się rozciągnęłam, żeby zdjąć też koszulkę i pozostając w radośnie nieestetycznym staniku sportowym wykonać 3 serie po 10 ćwiczeń, a każdego ćwiczenia powtórzeń 20. Ewentualnie 20 na 1 nogę. W przerwie pomiędzy nimi truchtałam po piasku 20 metrów w jedną stronę i z powrotem. Odmierzyłam je na starcie.
Ćwiczenia te co zwykle. Trochę siły i skoczności:
- przysiady
- unoszenie tułowia na prawym i lewym boku na triceps
- skip A
- łączenie i rozszerzanie nóg w leżeniu tyłem
- v-up
- pompki
- skoki na prawej i na lewej nodze
- wykroki na zmianę prawą i lewą nogą w przód
- unoszenie bioder w leżeniu tyłem z jedną nogą uniesioną, a potem z drugą
- skoki obunóż
Potem na odmierzonej 20-sto metrówce odrobina siły biegowej:
- 3 razy skip A
- 3 razy skip B
- 3 razy skip C
- 3 razy wieloskok
- 3 razy sprint
Z wydmy wygrzebałam siwy, gruby, oszlifowany falami pal i zrobiłam z nim jeszcze po 2 serie następujących ćwiczeń:
- uderzenie palem jak młotem raz z prawej raz z lewej strony (bardzo oswobadzające emocjonalnie!!!
)
2. kopnięcia wysoko ponad wbitym w ziemię drewnem (około 1,30 metra), jak do kopnięcia po łuku bardzo wysokiego człowieka
3. unoszenie drewna do poziomu tułowia, ręce wyprostowane, w pochyleniu tego tułowia równolegle do piachu, czyli prostopadle do stojących w piasku nóg
4. ściąganie kija w opadzie tułowia równolegle do piachu, tak jak wiosłowanie sztangą w siłowni
5. siad równoważny z nogami nad piachem i skręcanie tułowia na prawo i lewo dotykając trzymanym w dłoniach palem to z prawej to z lewej stony
Jantar
Zanim jednak trafiłam na plażę z trudem przeprawiłam się przez Wisłę do Mikoszewa. O tym jak dokładnie wyglądają okolice Mierzei Wiślanej pisałam tutaj:
14.08.2017, 16.08.2017 i 17.08.2017 – Wyspa Sobieszewska – treningi w ulubionym miejscu na ziemi
Kiedy już złapałam prom, było zbyt późno, żeby zdążyć na autobus. Ruszyłam wzdłuż drogi i wtedy, nieopodal kolejnego przystanku okazało się, że jednak nie. Bus przyjechał z 20-sto minutowym opóźnieniem. Wysiadłam niedaleko drogi prowadzącej do stadniny i zoo.
Potrzebuję kontaktu ze zwierzętami i odwiedzam je kilka razy w roku. Mają tam przede wszystkim ptaki i trochę zwierząt hodowlanych takich jak alpaki, osły, kozy. Poza tym kangury, daniele. W stajni około 20 koni.
To duży teren. Znajduje się tam także zewnętrzny i wewnętrzny tor gokartowy (takie mini autka), basen oraz domki wypoczynkowe. Zwierzaki mają przestrzeń. Wyglądają na zadbane. U wejścia dostaje się marchewkę do karmienia.
Z powrotem było znacznie gorzej. Pół godziny na przystanku do Mikoszewa. Wieczorem promy nie pływają tak często, bo zwykle czekają na pełny załadunek. Nieomal zjedzona przez komary widziałam tylko z oddali jak ucieka mi ten jeden jedyny autobus. Na kolejny transport do Sobieszewa musiałam czekać prawie godzinę. Dzięki losowi o 23 otwarty był nie tylko sklep, ale i knajpa z pysznymi rybami.